środa, 26 listopada 2014

Rozdział I cz. 2



When the day has come
And I've lost my way around
And the seasons stop
And hide beneath the ground
When the sky turns grey
And everything is screaming
I will reach inside
Just to find my heart is beating 

Imagine Dragons - Bleeding Out


Kolejny raz siedziałam w samochodzie wypatrując Reynarda. Wreszcie kiedy się pojawił uświadomiłam sobie, że wcale go nie wyczekiwałam, po prostu chciałam wiedzieć kiedy będzie w pobliżu, by nie dać się mu zaskoczyć. Po tym co się wydarzyło mogę nawet przypuszczać, że byłby zdolny mnie zabić. A przecież to jego wybrałam, nie wuja. Kolejny powód do myślenia, że źle postąpiłam.
- Co tak siedzisz?
Dźwięk jego poważnego głosu wywołał u mnie ciarki na plecach. Zupełnie tak jakby mnie wystraszył. Jednak dobrze wiedziałam, że Reynard jest w pobliżu. Więc czemu mam ciarki? Odpowiedź jest jedna.
Widząc jak jedna osoba zabija drugą sprawia, że już zawsze będziesz postrzegać ludzi inaczej.
Bestia nie była człowiekiem, chyba, nie wiem. Po tym wszystkim jestem w stanie uwierzyć, że to mógł być wilkołak. Tak na przykład.
- Słyszysz?
- Nie, nie słyszę. – nie potrafiłam mówić inaczej niż przez zęby. Chciałam mieć władzę nad tym co mówię. Gdyby jakieś niepożądane słowo mi się wymknęło, mogło by mnie to dużo kosztować.
Reynard właśnie odpalił samochód i wrócił na leśny trakt.
- Co z tobą? Zachowujesz się tak od czasu odkąd widziałaś te bestię.
Rozluźniłam się trochę. Szczęka bolała mnie od zaciskania zębów.
- Nawet jeśli tak, to co?
- To, to nie było jeszcze nic strasznego. Te bestie jak są choćby we dwie potrafią zabić nawet pięciu doświadczonych łowców. Zwykle działają parami. Nie pojmuje czemu ta była tu sama. – mówił wpatrzony w drogę, zupełnie jakby obawiał się, że zaraz drogę przebiegnie sarna.
- Widziałam dwie. – spojrzałam dokładnie na niego po raz pierwszy od tamtego czasu. Wcześniej spoglądałam tylko kątem oka. – I wiesz co? Jedna zabiła drugą i teraz jest tu, obok mnie.
Nie zwrócił na mnie uwagi.
- Bestia, którą zabiłem była spaczonym Wilkołakiem. – zacisnął dłonie mocniej na kierownicy. – Potrafią one zabić, jak już wspomniałem pięciu doświadczonych łowców, codziennie pożywiają się jednym człowiekiem lub zjadają trupy. Zabijając to monstrum pomściłem śmierć co najmniej dwudziestu osób. Nadal uważasz mnie za taką samą, albo gorszą bestie od tej?
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam po prostu co odpowiedzieć.
- Ja… Nie wiem. – tyle było, jeżeli chodzi o moją błyskotliwą wypowiedź.
Udawał, że mnie tu nie ma. Włączył muzykę w radiu i dalej już skupił się na drodze. Miałam do niego tyle pytań. Między innymi, gdzie jest ta dwójka chłopaków? Widziałam jednak, że mi na nie nie odpowie. To była konsekwencja tego, że pozwoliłam sobie się rozluźnić, tym samym przestać zaciskać zęby. Zachowałam się chyba najgorzej jak się dało.
Niebo stało się jaśniejsze, a las rzadszy. Nadzieja na to, że zaraz zobaczę Akademię rosła z każdą sekundą. Lekko przymknęłam oczy, byłam taka zmęczona, poprzednio sen nie przyniósł ukojenia. Reynard ostro zahamował, autem rzuciło na lewo, szarpnęło w prawo. Coś było na dachu, chwilę później zniknęło. Jakiś cień pojawił się za to na drodze.
Słowa Reynarda utwierdziły mnie w przekonaniu, że cokolwiek wbiegło na drogę zaraz zostanie potrącone przez nasze auto.
- Rozjadę te kupę futra!- warknął chłopak. W tej chwili uświadomiłam sobie co było na drodze. Kolejna bestia. No tak, polują parami.
Potwór zatrzymał się na środku jezdni, stanął do nas przodem. Krzyknęłam kiedy byliśmy tuż przed zderzeniem i złapałam mocno uchwytu po prawej. Bestia uniosła szybko wielkie łapy i odrzuciła nas samochód w bok jakbyśmy byli zwykłą muchą latający koło jej głowy.
Auto przekoziołkowało i wylądowało na dachu, wszystkie szyby pękły. Czułam w ustach metaliczny, słodki smak krwi. Ciekała mi z czoła. Bolały mnie wszystkie kości. Ruszałam leniwie głowę by spojrzeć na miejsce kierowcy. Reynard wpatrywał się w dół z pół przymkniętych powiek. W tej samej chwili odwrócił się lekko w moją stronę. Już otworzyłam usta by coś powiedzieć, gdy wyciągnął rękę i powstrzymał mnie. Zabrał ją, a oczami dał mi znak abym słuchała.
Koło rozbitego auta dało się słyszeć głośne stąpanie. Wkrótce to bestia była tak blisko, że z tego stresu niemal zapomniałam by oddychać. Bestia była tuż obok mnie! Po mojej prawej było coś co może mnie pozbawić życia w sposób tak brutalny, powolny i ohydny, że wolę nawet nie myśleć.
Ciche powarkiwanie dało się słyszeć już od dłuższej chwili. Napięcie rosło. Chciała nas wyczuć. Choć na zewnątrz można by pomyśleć, że jestem niewzruszona to tak naprawdę w środku chciało mi się krzyczeć, a wszystko to przez to, że bałam się, że jak choćby drgnę, to potwór to usłyszy. Wisiałam więc w pasach jak manekin.
Pasy same się odpięły, a moje bezwładne ciało podało na kawałki szkła i zimny asfalt. Serce niemal wyskoczyło mi z piersi. Próbowałam się opanować, ponieważ bałam się, że potwór to usłyszy. Reynard syknął cicho, tak, że jeżeli bestia miała normalny, przeciętny słuch nie była w stanie go usłyszeć. Oczywiście to były tylko moje założenia.
Wiedziałam o co chodziło chłopakowi. Mam udawać martwą. Bestia podniosła nieco moją krawędź samochodu w górę by móc zajrzeć do środka. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie spokój i pustkę. Próbowałam się kompletnie wyciszyć. Myślałam o szarości ścian w pokoju w jakim samą siebie umiejscowiłam w myślach.  Wreszcie usłyszałam kroki, a potem bieg ciężkiej bestii. Odczekałam chwilę zanim zaczęłam znowu normalnie myśleć.
- Wiesz czemu Cię nie zjadła? Poluje na kogoś specjalnego. Tylko wtedy nie zjadają trupów.
- Czekaj.- usłyszałam jak odpina pasy. –To znaczy, że o to Ci wtedy chodziło? To oznacza, że one… jedzą żywych.
- Tak, a ty dalej uważasz, że jestem taką bestią jak one lub gorszą.
Zaczął siłować się z oknem. Wybił kompletnie popękaną szybkę i teraz starał się wyjść  na zewnątrz. Ja sama poszłam w jego ślady i zrobiłam to samo z szybą po mojej stronie.
Będąc już na zewnątrz zwróciłam się do niebieskookiego:
- Przepraszam. – starałam się zabrzmieć naprawdę szczerze, by wiedział, że to co powiedziałam nie było tyko pustym słowem. Na znak, że zrozumiał przekaz Reynard kiwnął głową. Chłopak podszedł do okna po lewej stronie na tyle i kopnięciem roztrzaskał szkło. Pochylił się, sięgnął ręką do środka i wyjął swój płaszcz i łuk z kołczanem. Wszystko oprócz łuku założył na siebie, co mnie bardzo zdziwiło. Znaczyło to bowiem, że będzie jak on to już raz określił "łowił". Chyba zamierza zabić bestię.



Wskazówka:

Urtsg droo hgzig rm... 3... 2... 1...
R xsllhv blf xsziraziw! TL!


1 komentarz:

  1. Hm, robi się coraz mroczniej :) Kiedy bestia czaiła się koło głównej bohaterki, myślałam, że zaraz wyskoczy i ją dopadnie.
    Polubiłam Reynarda, jest bardzo odważny, lubie takie postaci.
    Czytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)

Sny o Rzeczywistości

Blue FireBlue Fire