poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział II cz. 2



 And I’ve been waiting, right here, for things to get better
And I’ve been patient, trying to figure this out
Everyone else is saying, what don’t kill you makes you stronger
So why do I feel so weak, so weak, so weak

Melanie C - Weak


- Mogłaś mi powiedzieć. – słyszę głos, jest szorstki, protekcjonalny. Wiem to, chociaż jest zniekształcony przez słaby zasięg w telefonie.
- Już postanowiłam. Tak będzie
- Lepiej?- odzywa się znowu.
Patrzę na swoje małe stopy, gdy powoli zakradam się bliżej otwartych drzwi. Czuję chłód bijący od podłogi. Tak mi zimno.
- Kocham Cię.- słyszę jej głos.
I wtedy do mnie dociera, że nie pamiętam tego. Powinnam była wejść teraz do kuchni, a jednak stoję tu i nigdzie się nie ruszam. Chcę wiedzieć co odpowie ten szorstki głos. Upadam. Opieram głowę o beżową ścianę w holu i liczę, że się odezwie. Jednak nic nie następuje. Czekam. Jedna minuta, dwie, trzy, w końcu czuję jak mija godzina, ale nic się nie zmienia.
Tak musi być?- słyszę siebie, jak powtarzam to, między spazmami szlochu.
Wstaję z ziemi, nie wchodzę do kuchni od razu. Patrzę na nią, stoi tam i czeka, zupełnie taka sama jaką ją zapamiętałam. Ma nawet te samą fioletową bluzkę. Dokładnie tę samą, w której dziś wieczorem znajdą ją martwą.
Wchodzę do kuchni.
- Mamo.- szepce, ale wiem, że to wystarcza.
- Cześć kochanie, muszę iść, wrócę za godzinę, zaraz przyjdzie do ciebie Ennie. – widzę jak wysyła mi buziaka na do widzenia, na pożegnanie. Nasze ostatnie.

- Proszę
- Nie
- Odchodź
- Proszę.

Słyszę swój głos, a potem zapadam się w podłogę jakby była ruchomymi piaskami, znikam w ciemnościach.

Widzę siebie jak wchodzę do domu. Nie jest to już ten sam, w którym mieszkałam z mamą. To dom mojego wuja, poznaje po kolorach ścian i rozmieszczeniu pomieszczeń. Patrzę na iluzję mnie, która idzie zła przez hol, rzuca plecak z książkami i wchodzi po schodach na górę.

Czym prędzej podążam za nią, zupełnie jakbym nie wiedziała co się wydarzy
Wiem doskonale. Druga ja odnajduje drzwi do łazienki, wchodzi do środka i zamyka się tam. Ja, trochę zdezorientowana myślę jak do niej wejść. Wreszcie, po prostu przechodzę przez zamknięte drzwi jak duch.

Jestem już w środku, kiedy widzę siebie szukającą czegoś usilnie w szafce pod zlewem. Po chwili widzę opakowanie żyletek w jej, moich, dłoniach.
Iluzja mnie siada między szafką, a wanną i wyjmuje z opakowania żyletkę. Widzę jak powoli podciąga rękaw bluzki i przykłada ostrze do skóry nadgarstka. Druga ja zamyka oczy. Robię to samo, niepewna czemu. Pamiętam każdy dzień, każdą, godzinę, minutę, sekundę.

Wiem co będzie dalej, jednak z ciekawością dziecka otwieram oczy by zobaczyć co nastąpi. Widzę siebie ciskającą żyletkę w drugi koniec pokoju. Łzy płyną potokami po jej policzkach, właściwie to moich, przecież to ja, tak? Wreszcie sama przyłapuję się na płaczu. Niech to się skończy, powtarzam do siebie w kółko. Wszystko zatrzymuje się na tych wydarzeniach. Iluzja mnie wciąż płacze w kącie, a ja czekam na to co nastąpi. Nic się nie dzieje. Czuję jak krew burzy się w moich żyłach. Czuję jak pulsuje. Niech to się skończy. Proszę
Nikt nie słucha moich próśb, nic się nie zmieniło. Jedynie czas, który jak widać tutaj nie ma prawa bytu. Mogę tu być minutę, a i tak obudzę się rano.
- Czego ode mnie chcesz?! – krzyczę na dziewczynę skuloną obok wanny. Moja bluzka robi się wilgotna od łez. Czuję jak moje policzki puchną od płaczu i ilości łez wylanych przed chwilą. Lecz czym jest tu chwila? Może płaczę już od dobrej godziny? Tak właśnie się czuję. – Czego ode mnie chcesz?! – powtarzam, tym razem głośniej. Mój głos załamuje się przy każdym słowie. To przez łzy napływające mi do ust. Są takie słone. Czuję tę sól. Czekaj, co? To przecież sen

Z moich rozmyśleń wyrywa mnie gardłowy, maniakalny śmiech. Podnoszę wzrok by znaleźć jego źródło. Momentalnie tracę dech. Widzę samą siebie, z nieludzkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Wstaje powoli z ziemi, każdy jej ruch jest pokraczny. Każdy krok stawia chwiejnie jakby była kukiełką poruszaną na sznurkach przez dziecko. Kiedy idzie w moją stronę zapominam, że to sen. Próbuję nie patrzeć na nią. To sen. To tylko iluzja. 

Całe moje ciało drętwieje, kiedy nagle uświadamiam sobie, że przyciskam się do ściany ze strachu. Gorsze jest to, że nie mogę na powrót przejść przez nią jak duch.
- Czego chcesz? – pytam mniej pewnie, prawie szeptem.
Iluzja staje o krok przede mną. Wykręca głową jakby bolał ją kark. Nagle krople krwi spływają po jej policzkach i kapią na lazurowe płytki, którymi pokryta jest podłoga. Patrzy się na nie w taki sposób, że czuję chłód na całym ciele. Przygląda mi się bliżej z jednej strony po czym na twarz znowu wdziera się ten straszny uśmiech.
- Czego ja chcę? – pyta chichocząc. Patrzy się dookoła po czym zaczyna się śmiać. – Tego co ty.
Jej głos jest słodki i spokojny, ale w podtekście wyczuwam jad i nienawiść. Boję się bardziej z każdą sekundą. 
Iluzja popycha mnie mocno na ścianę. Czuję ból w tyle głowy, który przeszywa mnie irytującym dreszczem. Niemal upadam, jednak szybko szukam oparcia rękoma. Moje ręce natrafiają na czyjeś ramiona. Paraliżuje mnie strach, kiedy przypominam sobie w jakiej sytuacji jestem. Spod uchylonych powiek patrzę na dziewczynę stojącą przede mną. Dostrzegam żyletkę w jej prawej dłoni. Czuję jak moje czoło płonie i spływa po nim pot.
- K-Kim jesteś? – mówię przez zęby. Staram się wyrównać oddech, ale czuję się jakbym się dusiła.
- Tobą. odpowiada moim głosem. Popycha mnie jeszcze mocniej, tym razem lewą ręką rzuca mną w ten sposób, że twarzą uderzam w płytki. Czuję jak mnie szarpie bym się znowu do niej odwróciła. Potem unosi prawą dłoń, a ja zamieram w bezruchu przez chwilę. Szarpię się, ale ona szczelnie trzyma moje ramię. Puszcza je na moment by potem szarpnąć mną z całej siły i rzucić o ziemię. Czuję chłód płytek na rozgrzanej twarzy. Czuję też ból, ale staram się o nim nie myśleć. Myślę tylko o tym jak się obudzić.
- Stąd nie ma ucieczki. – śmieje się, gdy odwraca mnie do niej twarzą. Już nie walczę, zamykam oczy i z całych sił myślę by się obudzić. Otwieram oczy i zamykam je kilkakrotnie. Na marne.
Widzę jak łapie mnie za rękę i mocno chwyta za nadgarstek. Zamachuje się i rysuje coś na mojej ręce. Moją dłoń opanowuje chłód, a potem pieczenie, piekielny żar i ból. Wrzeszczę kiedy robi to ponownie tym razem dźgając głębiej ostrzem. Na podłodze znajduję się już średniej wielkości kałuża, nigdy nie widziałam tyle krwi. Widzę jak zabiera się do drugiej. Wtedy wszystko zaczyna się od nowa. Dławię się przez łzy napływające mi do ust. Moim ciałem wstrząsa ból. Krzyczę, ale nie ma już siły nawet się ruszyć. Teraz myślę, że od początku jej nie mam. Zamykam oczy kiedy czuję, że już nie tnie mojej ręki żyletką. 

Słyszę jej słowa, wymawia je szybko i w nieznanym mi języku. Mówi je coraz to szybciej, jakby się spieszyła. Spoglądam na nią i ze strachem stwierdzam, że podnosi mnie do pionu. Pozwalam jej na to. Co chwilę tylko wrzeszczę i przeklinam z bólu. Czuję się umierająca, albo nawet martwa, a koniec nie następuje. Ledwo stoję. Jetem pewna, że zaraz się wykrwawię i umrę. Sen czy jawa śmierć jest blisko. Iluzja opiera mnie o ścianę i unosi nad moją głowę żyletkę. Mówi znowu te same słowa co poprzednio nakreślając przy tym jakieś znaki nade mną.
- Nie! – krzyczę resztą sił. Sama siebie straszę swoim zachrypniętym głosem konającego. Wiem co się zaraz wydarzy, chcę uciec, ale brak mi sił.
Spoglądam na swoje ręce myśląc, że to ostatnie co zobaczę. Widzę jakiś trójkątny kształt, a może gwieździsty, dookoła niego jest masa różnych znaków. Moje spojrzenie na powrót pada na dziewczynie stojącej przede mną. Krzyczę jeszcze raz, gdy żyletka prawie sięga mojej twarzy. Zamykam oczy. Czuję ból i rdzawy smak w ustach. Moje czoło, myślę. Otwieram wolno oczy i chwilę później widzę Iluzję klęczącą przede mną, a obok niej na płytkach leży żyletka.
Dziewczyna jęczy z bólu i łapie się za głowę. Podnosi wzrok i patrzy na mnie z nienawiścią. Warczy coś w moim kierunku, ale dzwoni mi w uszach. Wypluwa słowa z nieukrywaną  złością.
Wszystko robi się jasne, a po jakimś czasie wybiela się do tego stopnia, że nie mogę odróżnić pojedynczej rzeczy.

***
Obudziłam się z krzykiem. Przez parę sekund zastanawiałam się czemu nie jestem w sypialni, w domu mojego wuja, Richa, ale po chwili dotarło do mnie wszystko, co wydarzyło się przez te dwa dni. Przypomniałam sobie swój sen. Wzdrygnęłam się kiedy poczułam chłód na swoim ciele. Znajomy, pomyślałam.
- Nie, sny to sny. Nic więcej. – szepnęłam cicho.
- Zależy które.
Na dźwięk głosu Reynarda poczułam dreszcze na plecach. Kiedy się odwróciłam odkryłam, że chłopak śpi na wnęce okiennej. Gdy wstawał zrzucił zielone poduszki na podłogę, nie przejął się tym jednak. Zamiast je pozbierać przyszedł do mnie na kanapę i usiadł na oparciu, tym samym zasłaniając mi portret mamy. Ja, już trochę bardziej spokojna oparłam się lekko o oparcie i zaczęłam wpatrywać się ciekawa w chłopaka.
- Zły sen? – pyta spokojnie. W jego głosie doszukiwałam się zmęczenia, irytacji, ale nie spodziewałam się, że wyczuję współczucie. Czyżby to czego się wczoraj dowiedział sprawiło, że jest mu mnie żal? Czy jest dla mnie miły, bo dowiedział się, że moja mama umarła, że ktoś ją zamordował? Nie chcę by lubił mnie dlatego, że jest mu mnie szkoda. Chcę by mnie lubił za to jaka jestem. Nie chcę by mnie inaczej traktował, bo ktoś zabił moją mamę siedem lat temu.
- Koszmar. – starałam się zabrzmieć poważnie, ale nie mogłam opanować drżenia całego ciała. Do tego wszystkiego mój głos załamał się i musiałam odkaszlnąć na koniec.
- Wszystko w porządku?
Na jego pytanie tylko kiwnęłam głową i spuściłam wzrok, patrząc na moje skrzyżowane nogi. Zastanawiałam się czy opowiedzieć mu o tym co mi się śniło, jednak szybko odwiodłam się od tego głupiego pomysłu. Przypomniałam  sobie, że u Reynarda mam pustą kartę, no prawie. Nie chciałam by wziął mnie za wariatkę. I tak zauważyłam już, że traktuje mnie „specjalnie", jakbym była kruchą porcelanową dziewczynką, z którą trzeba obchodzić się delikatnie, jakbym zaraz miała się rozpaść w drobny mak. Po co dalej komplikować, pomyślałam.
- Nic mi nie będzie. 
Wzięłam poduszkę i rzuciłam nią na drugą stronę kanapy pokazując tym samym Reynardowi, że chce spać. Przykryłam się zieloną kołdrą a na wierzch zarzuciłam koc. Już kładłam się do snu, gdy zobaczyłam jak Reynard rzuca się na swoje miejsce. Położył się na plecach i zamknął już oczy. Nie miał na sobie ani kołdry, ani koca. Pomyślałam wtedy, że powinnam była być chociaż w połowie dla niego milsza.
- Dobranoc. – powiedziałam bardzo cicho, ale wiem, że usłyszał. Zauważyłam bowiem jak uchylił powieki, ale od razu je zamknął.
- Dobranoc. – odpowiedział i westchnął.

***
Długo myślałam, nie zamierzałam iść znowu spać. Bałam się co tym razem mi się przyśni. Nie wiedziałam co zrobić. Floyd nie był mi nic winien, nie musiał mi niczego mówić, nie musiał się w ogóle przejmować moim losem. Mógł mnie zwyczajnie przepędzić. Nie zrobił tego, pozwolił za to mnie i Reynardowi zostać u niego dopóki nie ustalą co mi się stało lub do czasu aż przejdą mi te dziwne humory.
Tyle chciałam się jeszcze dowidzieć. Floyd był jedyną osobą, która powiedziała mi i która znała prawdę o mojej mamie. Co jeszcze przede mną ukrył wuj? I ważniejsze: dlaczego w ogóle to zrobił? 
Starałam się nie usnąć. Spojrzałam w stronę Reynarda, leżał odwrócony tyłem do mnie. Na pewno spał, ponieważ jego klatka piersiowa unosiła się w równych odstępach czasowych i w takich też zmieniał pozycję w jakiej leżał. Zrobiło mi się go trochę żal, wstałam cicho z kanapy wzięłam koc i okryłam nim chłopaka. Od razu zauważyłam, że zamiast zaciśniętej szczęki na twarzy miał teraz spokój.
- Dziękuję. – szepnęłam. 
Uświadomiłam sobie, że Reynard był jedyną osobą, którą obchodziło, to że moja mama umarła. Dzieciaki z mojej szkoły miały to za nic. Nadal żartowały sobie ze mnie, tak jak z innych, a może nawet bardziej? Tylko Reynard nie chciał bym była smutna. Fakt, że wolałam żeby traktował mnie normalnie, ale to, że traktował mnie inaczej znaczy, że obawiał się, że może mnie urazić czy skrzywdzić jeżeli będzie nadal taki jaki był wobec mnie. Kto wie? Może zostaniemy przyjaciółmi?
Przyłapałam się wtedy na tym, że ciągle spoglądałam na spokojny wyraz twarzy chłopaka. Poczułam się wtedy, winna? Tak, czułam się winna, że mu nie powiedziałam o śnie. Postanowiłam, że opowiem mu o nim w odpowiednim momencie.
Szybko wróciłam do siebie, na kanapę. Położyłam się, przykryłam kołdrą i zasnęłam. 



Witam!
Rozdział jest taki z serii tych średnio udanych acz bardzo mrocznych. Przynajmniej w mojej wersji wydarzeń. Od razu uprzedzam, że naprawdę wszystko co piszę może być ważne, jeśli chodzi o kwestię fabularną. Cóż możecie wierzyć lub nie, ale niedługo odwiedzimy wraz z Meg Akademię :> Będzie interesująco, tak to odpowiednie słowo. Chciałabym usłyszeć wasze opinie! Niedługo kolejny rozdział, może nawet mniej krwawy? Następny rozdział będzie ulgą, Meg ta ulga się teraz przyda, a ja mam pomysł co może się wydarzyć. :>

  
Wskazówka:

Rtmlizmxv rh z yorhh. Yfg yorhh rh ylirmt. 


4 komentarze:

  1. Hej!
    Rozdział średnio udany mówisz? :D Mi tam się podobał, tak ładnie to wszystko opisałaś, no też bym tak chciała ;) Z niecierpliwością czekam na dalsze losy Meg.
    Pozdrawiam i mnóstwo weny życzę :**
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobał :) Już niedługo następny rozdział! ^.^ Będzie jak już powiedziałam weselszy :)
      Pozdrawiam,
      Aerthis

      Usuń
  2. Hej!
    To jeszcze raz ja :D Właśnie zastałaś nominowana do Liebster Award. Gratuluję! :D
    Więcej informacji znajdziesz u mnie, tutaj:
    http://wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com/2015/02/witam-wasnie-zostaam-nominowana-do.html#comment-form
    Pozdrawiam ;)
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie właśnie ten rozdział chyba najbardziej przypadł do gustu. Nie wiem czy to był tylko sen, czy również przeszłość i sen, ale coś w tym było mrocznego interesującego.
    2 porady:
    przypomniał
    przypomniała
    Plus pisałaś prawie na końcu o tym, że Reynard nie ma ani kołdry ani koca, i później to powtarzasz jednak pisząc, że dopiero wtedy to zauważyła. Powinnaś wykasować chyba to zdanie :)
    No i skończyłam czytać. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się coś nowego, bo nie mogę doczekać się kiedy bohaterowie dotrą do Akademii.
    Pozdrawiam

    Jeśli masz chęci i czas to zapraszam do mnie:
    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)

Sny o Rzeczywistości

Blue FireBlue Fire