poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział III cz. 1



Bound at every limb by my shackles of fear
Sealed with lies through so many tears
Lost from within, pursuing the end
I fight for the chance to be lied to again

You will never be strong enough
You will never be good enough
You were never conceived in love
You will not rise above

Evanescence - Lies



- No to cześć! – rzuciłam zeskakując z sofy i przeskakując nad szczątkami brązowego dzbanka.
- Megan, czekaj! – usłyszałam głos Reynarda tuż za mną, a potem zostałam mocno szarpnięta w tył. 
Odwróciłam się w stronę chłopaka, wyszarpałam gniewnie mój nadgarstek, który szczelnie oplótł swoją dłonią, jak gdyby się bał, że znowu spróbuję uciec.Westchnęłam cicho.
- Czy ty nie żartowałaś z tym wszystkim? – nachylił się nade mną i wlepił swoje oceniając czy będę kłamać.
- N-nie! Myślałam, że mnie w ogóle nie słuchasz, dlatego ci powiedziałam. – pokręciłam głową skonsternowana całą sytuacją.
- A, czyli nie zamierzałaś mi nic powiedzieć?
- Niby po co? Kiedy z tobą rozmawiam nigdy nie wiem czy będziesz wredny, irytujący, współczujący czy miły? Te wahania nastroju to masz od zawsze? Czy może jesteś w ciąży, co? Bo to – pchnęłam go lekko. – nie jest normalne!
- Patrz jaka zabawna! – spuścił wzrok na podłogę i udał, że się śmieje.
- Co by cię miało to wszystko interesować? Moje życie, przeszłość, ten sen i napis na lustrze? 
- Widzisz, interesuje mnie. A teraz powiedz czy to wszystko, to prawda? – wyglądał cholernie poważnie, a ja już żałowałam, że zrobiłam to, co zrobiłam. Trzeba było siedzieć cicho. Wygadać się zawsze można poduszce? Kiedyś mogłam o wszystkim porozmawiać z Sophie, Mią lub nawet z Maxem. Choć usposobienie miał troszkę podobne do Reynarda
- Tak to prawda. – powiedziałam niewzruszona.
W jednej chwili na twarz Reynarda wlał się mrok. Odwrócił spojrzenie na bok i zrobił krok do tyłu. Patrzył chwilę w przestrzeń po czym wrócił do mnie wzrokiem. Już myślałam, że będzie przepraszał za swój wybieg z tym całym wypytywaniem, ale on zrobił coś innego
- Trzymasz się? – w pierwszej chwili mnie kompletnie zamurowało. Potem stwierdziłam, że jego huśtawki nastroju powróciły. Tak mnie ta cała zaistniała sytuacja zadziwiła, że ledwo wpadła mi jakaś sensowna odpowiedź, a pytanie przecież było proste. W ogóle zapomniałam o dziwnym wyrazie twarzy Reynarda, który miał chwilę temu.
- Jak zawsze. Co innego potłuczony dzbanek Floyda – rzuciłam by rozładować napięcie i przy okazji liczyłam na zmianę tematu.
- Jaki potłuczony dzbanek? – powiedział poważnie. Wyciągnął płasko dłoń przed siebie a drugą zatoczył nad nią kółko. W jednej chwili szczątki zbitego naczynia zaczęły przylatywać nad rękę Reynarda. Wreszcie wszystkie części połączyły się, a chłopak trzymał na dłoni brązowy wazon. Uśmiechnął się i odstawił go na miejsce.
Miał już coś powiedzieć, gdy nagle zakołowało mi się w głowie i upadłam. Przed oczami miałam mroczki, znajoma ciemność zaczęła formować mi się przed oczami.

***
Obudziłam się na sofie przykryta kocem, Reynarda nie było nigdzie w pobliżu. Uniosłam lekko głowę w górę i zostałam sparaliżowana przez ból. Musiałam stracić przytomność. To nie pierwszy raz odkąd boli mnie głowa i mdleję. Mam wrażenie, że tym razem ból był nawet gorszy niż wcześniej. Byłam pewna, że wydarzyło się to samo co wtedy w lesie.
Wstałam powoli zrzucając przy tym koc na podłogę. Nie miałam siły by go podnieść. Zamiast tego spróbowałam przedrzeć się w stronę kuchni. Stawiałam bardzo chwiejne kroki, co chwila musiałam się czymś podeprzeć, bo inaczej bym upadła. Już z salonu dało się słychać czyjąś rozmowę. Nadal bolała mnie głowa, więc docierały do mnie aby niejasne pomruki. 
Kiedy weszłam do pomieszczenia ujrzałam Reynarda stojącego nad stołem, na którym stały dwie miski pełne płatków śniadaniowych. Niebieskooki trzymał w ręku karton, z którego nadal sypały się płatki, już dawno zapełnił swoją miskę. Mój widok musiał go zdziwić skoro tego nie zauważył. Chwilę stał w bezruchu po czym znowu przybrał na twarz swoją maskę. Jego zdziwione wcześniej oczy, które błyskały niemym pytaniem teraz były puste. Ich kolor zazwyczaj był niebieski, ale teraz był bardziej szary, były jakieś inne, ale nie potrafię stwierdzić co oprócz koloru się w nich zmieniło. To było nietypowe, nawet jak na niego. Człowiekowi kolor oczu się nie zmienia, z tego co mi wiadomo, ale co z czarodziejami? Wiem, że Floyd ma zielone oczy, tak jak wszystko w tym domu, ale nigdy nawet nie zmieniły się od odcień.
- Nie późno trochę na śniadanie? – wysiliłam się na uśmiech. Siadłam do małego, czteroosobowego stołu, tuż przy drugiej misce z płatkami, która pewnie była moja.
- O ile pamiętam u ciebie nigdy nie jest za późno na śniadanie i poranek. – uśmiechnął się cynicznie dosiadając się. Chwilę się zastanawiał co stało się z jego „śniadaniem", ale szybko się rozchmurzył i zaczął nadmiar płatków jeść dłońmi.
- Prawda. – skwitowałam zacierając ręce. – Tak przy okazji Z kim rozmawiałeś, Floyd wrócił?
Zdziwiło go moje pytanie. W jednej chwili przestał jeść i patrzył na mnie oceniając ile wiem.
- Rozmawiałem przez telefon. – urwał temat, sprytnie omijając pierwszą część pytania. Kto wie, może to drażliwy temat.
- Wiesz co mi się stało? – przerwałam niezręczną ciszę jaka powstała.
- Tyle pytańCo ja ci mówiłem?
- Proszę, powaga Reynard. – rzuciłam mu znudzone spojrzenie. Od razu udzieliła mu się stateczność.
- Zemdlałaś zupełnie jak wtedy w lesie. Sądzę, że to coś ma wspólnego z twoim Uświadomieniem, ale głowy nie dam – spojrzał na bok jakby szukał wyjaśnienia wszystkich zmartwień, z doświadczenia wiem, że go tam nie znalazł
- Z czym, przepraszam?
Westchnął ciężko.
- Uświadamianie, tak nazywamy proces, w którym Nieświadomy, Nieświadoma jak ty, dowiaduje się prawdy. Nieświadomi są to czarodzieje, którzy wychowują się w wierze, że są zwyczajnymi ludźmi, a wszystkie ich magiczne zdolności zacierane są przez ich rodziców - czarodziei. To całe Uświadamianie to nic innego jak to, że za pomocą magii odblokowujemy ci możliwość korzystania z magii, bo jak już wspomniałem, rodzice Nieświadomych blokują im tą możliwość. 
- Ale dlaczego to robią?
- By uchronić przez marzycielskością magii, by dać ludzkie życie, jest wiele powodów. – urwał. – Mam pewną teorię, serum, które ci podaliśmy za skutkowało efektami ubocznymi. – miałam już pytać, gdy mi przerwał. – Wyprzedzam pytania! – powiedział w śpiewnym głosie. – Serum podawaliśmy ci dożylnie, w strzykawkach, pamiętasz?
Zamurowało mnie. Co mi podawali? Przepraszam, w strzykawkach do cholery? Co?!
- Nie. Nic mi nie dawaliście!
- Jak to ty nie pamiętasz? Wrzeszczałaś jak dzik w agreście. 
- Nic takiego się nie wydarzyło. – naprawdę nie wiedziałam o czym on mówił. – Możesz sprawdzić to czy kłamię za pomocą magi czy czego tam chcesz. Ja naprawdę nie kłamię, nie pamiętam tego i nie kłamię!
Momentalnie wstał, pchnął stół tak, że jego miska przewróciła się, a  wszystkie płatki wylądowały na stole. Patrzał na mnie jak idiota. Czy on jest normalny? Z pewnością nie.
- Skoro ty nie pamiętasz jest gorzej niż myślałem. – załamał się. 
- A co myślałeś?
- Że to nic poważnego
- A to coś poważnego?! – krzyknęłam również wstając, sprawiając tym samym, że i moje płatki, których w ogóle nie ruszyłam dołączyły do tych Reynarda, rozsypanych na stole.

***

- Floyd! jak dobrze, że jesteś – gorączkował się Reynard, widząc pana Williamsa w drzwiach. 
- Coś się stało? 
- Nie
- O Boże! Coś się stało! – tym razem już nie spytał. Szybko wyminął chłopaka i ruszył w moją stronę. – Ty żyjesz! Błogosławione niech będą księgi czarów! Przynajmniej z wami wszytko w porządku.
Zauważyłam, że Floyd stał się bardziej odprężony w mojej i Reynarda obecności. Cieszył mnie ten fakt, teraz w pełni mogłam nazywać go wujkiem.
- Wujku, nic ci nie jest? – poczułam ukłucie w sercu, wujkiem dla mnie kiedyś był Rich, teraz trzęsę się z gniewu kiedy o nim myślę
- Zimno ci Megan? Trzęsiesz się. No nic, chcecie usłyszeć co się stało? Zgubiłem swoją księgę czarów. – załamał ręce. Sięgnął dłonią i zaczął rozmasowywać czoło.
- To, to w porównaniu z naszym problemem pikuś. Margaret – on użył mojego pełnego imienia, dlaczego? – tak naprawdę nie choruje ani nic podobnego ona
- Ale ona żyję! – wcisnął swoje trzy grosze Floyd.
- Serum jej mocno zaszkodziło, nie pamięta jak jej je podawaliśmy, a to źle.
- Naprawdę? – pan Williams odwrócił się w moją stronę, wyglądał jakby to co przed chwilą powiedział Reynard było takie straszne. Od kiedy to źle, gdy nie pamiętasz o tego typu rzeczach?




Witam wszystkich! Ten rozdział jest specjalnie dla tych, którzy na niego czekali.
Wybaczcie, że jest taki krótki. Planowałam napisać więcej, ale naprawdę słabo się czuję. Wcześniej w ogóle nie miałam czasu na pisanie, byłam chora, teraz już zdrowieje, ale nadal mam uczucie, że jestem żywym trupem.  Następny rozdział będzie lepszy! Postaram się, by był. 
Obiecałam nadrabiać zaległości w czytaniu waszych blogów. Sądzę, że już jutro się z tym uporam, dziś jedyne czego pragnę, to przygotować projekt na jutro do szkoły. Chcę tylko przeżyć! 
Przepraszam, nie miejcie mi tego wszystkiego za złe. Tak więc trzymajcie za mnie kciuki. Idę, kiedyś muszę zrobić ten projekt.
I pamiętajcie: niektóre detale mają ogromne znaczenie.

 
Wskazówka: 

Gdl svzwh ziv yvggvi gszm lmv, gsvb hzrw.
R gsrmp rg dlfow yv z yrg xivvkb. Yvorvev r pmld dszg r zn hzbrmt.



4 komentarze:

  1. Witam,
    na początek dziękuję za miłe słowa :)
    Następnie napiszę, że rozdział podobał mi się, choć rzeczywiście jak dla mnie mógłby być nawet dłuższy (dowiedziałabym się więcej).
    Jestem bardzo ciekawa co dzieje się z główną bohaterką skoro czasami traci przytomność i pamięć :( Reynard wydaje się być mocno zaniepokojony a i ja uważam, że coś jest z nią nie tak.
    Kilka drobnych błędów:
    za skutkowało
    zaskutkowało
    pomocą magi
    magii
    Ale ona żyję!
    żyje
    Niestety, Reynard nie uchylił rąbka tajemnicy i niczego nie dowiedziałam się o śnie z poprzedniego rozdziału. Zatem trzeba czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i powodzenia w projekcie! :)

      Usuń
    2. Cóż powiem tak, a właściwie to napiszę, Reynard ma swoje powody, dlaczego zachowuje się jak Troskliwy Miś.

      Każdy ma powód działania, Megan, Floyd, Reynard ktoś jeszcze został z bohaterów? No, po prostu każdy ma motyw :)

      Natomiast już tworzę nowy rozdział, pełen akcji, a i nie zabraknie znaków, jeżeli ktoś czyta między wierszami, to zapewne wiele się dowie. Polecam szukanie drobnostek w morzu rozpraszających rzeczy, jest to pracochłonne, ale skuteczne. Tak czy inaczej dziękuję za komentarz i wytknięte błędy, a i za życzenie powodzenia. :) Przydało się. :D

      Pozdrawiam,
      Aerthis

      Usuń
  2. Hej!
    Przepraszam, że tak późno, ale przez cały tydzień nie miałam czasu :/
    Rozdział był bardzo ciekawy. Czekan na następny, może nareszcie się dowiem, co oznaczał sen Meg i po co podawali jej to serum. Szkoda tylko, że tak krótko. No ale i tak mi się podobało, ciekawie piszesz ;)
    Pozdrawiam i mnóstwo weny życzę :**
    Juliet

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)

Sny o Rzeczywistości

Blue FireBlue Fire